Burmistrzem okręgu Vila Nova de Ourem, do którego należała Fatima, w tym czasie był Artur de Oliveira Santos. Był on jednocześnie członkiem Sądu Najwyższego i przez długi czas aktywnie działał w masonerii. Mając w ręku znaczącą władzę, uknuł spisek przeciwko fatimskim wydarzeniom, szczególnie trójce małych dzieci. Burmistrz polecił rodzicom pastuszków, aby stawili się u niego wraz z dziećmi w dniu 11 sierpnia. Manuel Marto poszedł jednak sam i oświadczył stanowczo, że taka podróż jest zbyt męcząca dla jego dzieci: Franciszka i Hiacynty. Łucja pojechała na osiołku w towarzystwie swojego ojca. Droga była wyboista i mała dziewczynka spadała kilkakrotnie ze zwierzęcia. Chociaż burmistrz używał różnych sposobów, to jednak ani prośbami, ani groźbami nic nie osiągnął.
13 sierpnia w dzień oczekiwanego następnego Objawienia, burmistrz przyjechał do Fatimy. Najpierw udał się do proboszcza, a następnie do Aljustrel, aby się spotkać z rodzicami dzieci.
W Aljustrel oznajmił, że bardzo chciałby się udać osobiście na miejsce objawień.
- Zabiorę dzieci moim samochodem...
Jak święty Tomasz póki nie zobaczę, nie uwierzę!
Pomimo odmowy dzieci, on stanowczo nalegał. Do rodziców powiedział, iż najpierw wstąpią do domu proboszcza w Fatimie. Tam Ksiądz zadał Łucji parę pytań, jednak dziewczynka z całą stanowczością stwierdziła, że nie przyznaje się do żadnego kłamstwa.
- Jeżeli kłamcy idą do piekła, ja tam na pewno nie pójdę, ponieważ wszystko, co mówiłam, jest prawdą. Jeżeli chodzi o ludzi, którzy zdążają do Cova, to idą tam, ponieważ sami chcą iść, my ich do niczego nie namawiamy.
- Czy to prawda, że Pani przekazała wam jakąś tajemnicę?
- Tak to prawda, ale nie mogę niczego powiedzieć. Jeżeli ksiądz pragnie o tym wiedzieć, zapytam Piękną Panią i jeżeli Ona pozwoli, to księdzu powiem.
Burmistrz dodał: To są sprawy nadprzyrodzone. Idziemy!
Wstał, wyszedł z pokoju i zmusił dzieci, aby powtórnie wsiadły do samochodu. Zależało mu jednak, by rodzice tego me zauważyli, gdyż burmistrz, zamiast udać się w kierunku Cova, skręcił w drogę prowadzącą do Vila Nova de Ourem. Sprawca porwania przykrył dzieci płachtą, aby nie były widoczne W międzyczasie przybyli pielgrzymi (było ich około 6 tysięcy) do Cova oczekiwali wizjonerów. Wiadomość o ich uwięzieniu wywołała wzburzenie i uczucia gniewu skierowane na osobę burmistrza i niesłusznie przeciwko proboszczowi, którego podejrzewano o pomoc w porwaniu.
"Rozgniewany tłum umilkł, kiedy nagle rozległ się grzmot i niebo rozświetliła błyskawica. Wielu ludzi zobaczyło mały obłoczek nad dębem, który jednak szybko zniknął. Matka Boża wiedziała, że dzieci nie przyjdą na spotkanie, nie pozostawiła jednak zgromadzonych pątników i przybyła, ukazując im znak widoczny podczas poprzednich objawień.
W Ourem dzieci zostały zamknięte w pokoju i zagrożono im, iż nie zostaną wypuszczone, dopóki nie ujawnią tajemnicy. Używano różnych sposobów, aby zmusić je do mówienia lecz bezskutecznie. W celi więziennej nawet straszono ich smażeniem w oleju, ale nic to nie dało.
Ze względu na więzienie dzieci sierpniowe objawienie nastąpiło później i miało miejsce 19 sierpnia w Valinhos, blisko Aljustrel. Łucja i tu zapytała jak wcześniej:
- Czego Pani sobie życzy ode mnie?
- Chcę, abyście nadal przychodziły do Cova da Ina trzynastego dnia miesiąca i odmawiały codziennie różaniec. W ostatnim miesiącu uczynię cud, aby wszyscy uwierzyli.
- Co mamy robić z pieniędzmi, które ludzie zostawiają w Cova da Iria?
- Zróbcie dwa przenośne ołtarzyki. Jeden będziesz nosiła ty z Hiacynta i dwie inne dziewczynki ubrane na biało, drugi niech nosi Franciszek i trzech chłopców. Pieniądze, które ludzie ofiarują na te ołtarzyki, są przeznaczone na święto Matki Bożej Różańcowej, zaś reszta na budowę kaplicy, jaka ma tutaj powstać.
- Chciałam prosić o uleczenie kilku chorych.
- Tak, niektórych uleczę w ciągu roku. Módlcie, módlcie się wiele i czyńcie ofiary, bo wiele dusz idzie na wieczne potępienie, gdyż nie mają nikogo, kto by się za nie ofiarował i modlił.